poniedziałek, 18 maja 2009

Spacerkowe znajomości i ...

wstydliwa historia

Bardzo lubię tak swobodnie poganiać, ale teraz rzadko mam okazję, bo ... uciekłem :(((
Nie wiem, jak TO się stało ... Coś mnie ciągnęło... Jakaś straszna MOC!
Nic nie widziałem, nic nie słyszałem... Tylko mój nos zawładnął mną całym i MUSIAŁEM biec w TAMTYM kierunku! A po drodze była ruchliwa ulica - pędziły samochody, na szczęście dla mnie jeden się zatrzymał i dzieki temu nie jestem teraz mokrą plamą na asfalcie...
Autobusy też tamtędy jeżdżą - miałem więcej szczęścia niż rozumu!
Pani podobno najpierw mnie wołała - ja nic, nie od razu biegła za mną, żebym nie uciekał - szła spokojnie, ale ja byłem coraz dalej i dalej...Zamarła, gdy znalazłem się na jezdni i widziała nadjeżdżające auto - kierowca chyba ją zauważył, bo była ubrana w czerwoną bluzkę, machała rękami i chciała rzucić się pod koła!!! A ja znowu hyc, uciekłem na podwórko jakiegoś domu!
Zatrzymałem sie na ogrodzeniu, nie mogłem już biec przed siebie ...
Zupełnie nie rozumiałem, co się stało? Potem chciałem wytłumaczyć, opowiedzieć o tej MOCY, ale Moja ledwo żyła.
O tym moim 'wyskoku' wiedzą już wszyscy! Rodzina, przyjaciele, sąsiedzi... Ale mi wstyd...No i żal Asi, bo co ona biedna przeżyła, tego nie wie nikt.

Tu są zdjęcia ze starego spacerku - ganiałem się z bardzo grzeczną i sympatyczną koleżanką
Teraz takich chwil nie będzie...


I klasyka - Pani znowu nie zdążyla :))

Na szczęście mieszkamy na ogrodzonym terenie, z ogromnymi trawnikami gdzie mogą biegać psy i tam grzecznie bawię się.

2 komentarze:

iwjardim pisze...

Oj miałam kiedyś to samo jak mój poprzedni pies wyskoczył na ulicę i lekko został potrącony , ale nic mu się nie stało . Ja tydzień do siebie dochodziłam .

Enzowy pisze...

oj teraz i my wiemy o tej wycieczce-ucieczce..
Banki, dobrze ze nic Ci sie nie stalo i pewnie potem w domu uslyszales pare cierpkich slow od swojej Pani?
czasem jest taka sila co dziala jak magnes, rozsadek mowi "stop", a nogi same niosa..